niedziela, 10 sierpnia 2014

Chapter four ~





Czy można całymi dniami śnić na jawie? Czy można ciągle miewać koszmary? Czy nie można, choć na chwilę się od nich uwolnić? Czy można pamiętać wszystkie złe chwilę, które przeżyliśmy? Czy można nieustannie cierpieć?
Można.
Ciągnął ją za rękę, powodując przy tym, że co chwila skrzywiała się z bólu, jednak nic nie mówiła. Najchętniej by została w domu, szczególnie z powodu już później pory, ale James nie znosił sprzeciwu. Przez sprawę z Federico kompletnie zapomniała o przyjęciu urodzinowym przyjaciela chłopaka. Dopiero widok James'a opierającego się o framugę drzwi wejściowych jej mieszkania ją ocucił. Nawet nie zauważył smutku na jej twarzy, który bardzo dobrze było widać. Po prostu wziął ją za rękę i powędrował na miejsce planowanego przyjęcia. Nie zwracała już uwagi na ból, który jej wyrządzał. Zwyczajnie zamknęła oczy i na ślepo pozwoliła gdzieś się zaciągnąć. Wyszła ze swojego ciała i istniała teraz tylko duszą, swoimi myślami. Kompletnie się wyłączyła, na chwilę uciekła gdzieś daleko. Jednak po pięciu minutach ucieczki nastał moment, by powróciła do rzeczywistości.
- James - Francesca w końcu po dłuższym czasie postanowiła zwrócić uwagę chłopakowi. Było późno, zdecydowanie za późno. Rano musiała wstać do pracy, gdzie pewnie znowu spotka się z Federico. Na tę myśl dziewczyna poczuła lekki dreszcz, ale nie wiedziała, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie. - Nie sądzisz, że już wystarczy?
Chłopak zbył ją machnięciem dłoni, wypijając kolejny kieliszek wódki. Włoszka przewróciła oczami. Poczuła wodę na swoim ramieniu, odwróciła się i spojrzała, że dziewczyna o rudych włosach. Dziewczyna solenizanta właśnie została wrzucona do basenu. Francesca od dziecka panicznie bała się wody, dlatego chcąc uniknąć tego samego losu, wstała wymuszając uśmiech i powędrowała do środka domu, gdzie muzyka coraz głośniej bębniła w uszach.
Chciała pobyć chwilę w samotności, ale nie mogła ukryć się na dłużej, bo James w końcu zauważyłby jej nagłe zniknięcie.
Usiadła na schodach i spojrzała na pijane już towarzystwo. Westchnęła.
Rozumiała słowo "zabawa", sama też lubiła czasami zaszaleć, ale bez przesady. Nigdy nie zdemolowałaby tak własnego domu, który - pomimo porozrzucanych czerwonych kubków po całej podłodze, walających się balonów, serpentyny i chipsów - był dość ładny.
Zamknęła oczy, opierając głowę o ścianę.
- No cześć - mimo dudniącej muzyki, usłyszała czyjś głos. Wiedziała do kogo on należy, tak irytującego pisku nie da się zapomnieć. Nigdy.
- To znowu ty - warknęła. Trochę zbyt ostro jak chciała. Otworzyła oczy i zamieniła spojrzenie z brunetem. - Czego znowu chcesz?
- Sprawdzić, czy pająki nie zjadły cię żywcem - uśmiechnął się kpiąco. - Jak widać żyjesz, to mogę iść. - Wzruszył ramionami.
- Fede, poczekaj - wstała na równe nogi. Chłopak stał dwa stopnie niżej, dlatego byli równi ze sobą. - Przepraszam, okay? To, co się dzisiaj stało... to był wypadek, nie powinnam tak naskoczyć, i za to cię przepraszam.
Federico uśmiechnął się szeroko. Francesca jeszcze nigdy nie widziała tak pełnego życia i ciepła uśmiechu.
- Spoko - odparł. - Nie wiedziałem, że przeszliśmy na drugi etap. - Mrugnął do niej.
- Jaki drugi etap? - szatynka zmarszczyła brwi.
- Nadałaś zdrobnienie od mojego imiona, to musi o czymś świadczyć, Fran - gdyby mógł uśmiechnąć się jeszcze szerzej, zrobiłby to.
Mimowolnie Włoszka się zaśmiała, odgarnęła za ucho niesforne kosmyki włosów i gdy miała mu odpowiedzieć, przerwał jej w tym inny męski głos. Głos, który napawał ją strachem.
- Fran, gdzie ty byłaś?! - warknął James, ignorując Federico.
- Ja... - przełknęła ślinę. - Musiałam iść do toalety i właśnie wrac... - szarpnął ją za rękę w swoją stronę. Dopiero później jego plączący się wzrok napotkał chłopaka.
- O, Federico! Jak ży... życie? - podparł się barierki, żeby nie upaść.
- Wszystko w porządku, stary. Może wróć już do domu, bo nie wyglądasz najlepiej - uśmiechnął się smutno, ale nie do Jamesa, tylko do Francesci, stojącej w kącie.
Dziewczyna uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie wyczuła ani kropki alkoholu od Włocha. Na to ogarnęło ją niesamowite ciepło. Może nie każdy jest taki jak James?
- Jasne stary... do zoba... zoba... czenia jutro na kręg... kręglach, tak? - James złapał Fran za nadgarstek. Federico momentalnie napiął wszystkie mięśnie i stanął sztywno Tylko Fran zauważyła tę postawę. Dlaczego?
- Ciesze się, że pamiętasz - prychnął. - Ty też przyjdziesz? - jego wzrok powędrował na dziewczynę. Jednak zanim zdążyła dopowiedzieć, James przemówił za nią:
- Wiadomo, że tak... zrobi to, co jej powiem... - zaśmiał się. Dziewczyna się zarumieniła i pociągnęła za sobą chłopaka.
- Dobranoc - wyszeptała w kierunku Federico i uśmiechnęła się blado.
Wyszli z domu. Była piękna, ale chłodna noc, mimo wszystko postanowili przespacerować się do tak zwanego "domu".
- Co ty z nim... robiłaś? - spytał nagle.
- Tylko rozmawialiśmy - odpowiedziała zbyt szybko, jakby ćwiczyła tę odpowiedź.
- Tylko - powtórzył trochę bełkotliwie, a ona przytaknęła.
Nagle zamknął jej usta pocałunkiem, co strasznie ją zdziwiło. Przygwoździł ją do najbliższego drzewa i pogłębił pocałunek. Francesca już zapomniała, jaki smak mają jego wargi, jakie emocje w niej wzbudzają. To właśnie to w nim na początku pokochała - tę delikatność jak chwytał ją w tali, by mocniej to siebie przybliżyć. Tę czułość, gdy wtapiał dłoń w jej włosy. To był James, w którym się zakochała. Jednak tylko był. Już nie wróci, a ciepłe wspomnienia go nie zastąpią.
Nagle pocałunek stał się brutalny, co sprowadziło Francesce na ziemie. Ręka James'a powędrowała pod jej bluzkę, przez co dziewczyna gwałtownie otworzyła oczy. Chłopak powoli zaczął rozpinać guziki od jej koszuli. Czym prędzej oderwała się od niego, jednak od nie zaprzestał swoich poczynań. Przywarł wargami do jej szyi, jeszcze bardziej przygwoźdzając ją do drzewa. Ściągnął już rozpiętą koszulę z jej ramion. Cicho spadła na ziemię. Francesca próbowała odepchnąć od siebie James'a, jednak zachowywał się tak jakby wcale nie zauważył jej oporu. Zerwał z siebie własną koszulkę i popchnął Włoszkę tak, że upadła na ziemię. Znalazł się nad nią i chytrze się uśmiechnął. Brunetka zobaczyła w jego oczach małe płomienie, których zawsze tak się bała. Oznaczały one, że James już nie patrzy, na co to robi. Nie myśli, po prostu to robi. A są tego strasznie konsekwencję.
Brytyjczyk ponownie ją pocałował, miażdżąc jej wargi. Natrafił rękami na sprzączkę od jej stanika, ale nim cokolwiek zrobił, Francesca gwałtownie się poruszyła.
- Czyli tak się bawimy? - poczuła na swoim policzku szept James'a, od którego aż się wzdrygnęła. Powędrował rękami po jej brzuchu, by natrafić na zamek od jej spódnicy. Zaczął go wolno rozpinać, nie zważając na głośne protesty dziewczyny. Naparł na nią całym ciałem, aż jęknęła z bólu. James jednak omylnie to zinterpretował, bo uśmiechnął się szeroko i jednym ruchem ściągnął z niej spódnicę. Francesca zrozumiała, że dzieli ich tylko jej bielizna i jego spodnie. Zaczęła wierzgać się pod jego ciałem, ale chłopak całkowicie ją unieruchomił, przez co na niewiele to się zdało. Po chwili zamknęła po prostu oczy i udawała, że to tylko jeden z jej koszmarów.

***

Gdy Francesca otworzyła oczy od razu jęknęła z bólu. Przewróciła się z boku na plecy i przykryła twarz kołdrą. Jednak nadal widziała siniaki na swoich rękach, nadal czuła jakby zerwano z niej skórę. Czuła się naga, roztrzaskana, a przede wszystkim stracona. Pozwoliła sobie, aby łzy poleciały jej po policzkach. Czy on naprawdę był zdolny do takiego okrucieństwa? Załkała. Nic go nie usprawiedliwia, nic. Wiedziała, że jak tylko spotka go następnym razem, wszystko się skończy. Zerwie z nim. Skończy. Opuści. Zostawi. Koniec. Koniec pomiatania sobą, koniec zażenowania, koniec wstydu, koniec bólu. Wszystko zacznie od początku. Może nawet wyjedzie? Kto wie, znowu zacznie być radosną dziewczyną, jednak tym bardziej będzie nie będzie taka ufna i naiwna. Życie zbyt wiele ją nauczyło.
Wstała chętnie z łóżka i zapomniała o całym bólu. Była nabuzowana złością. Jakby ktoś wstrzyknął jej zastrzyk z energią, odwagą i zdrowym rozsądkiem, dlaczego nie rozbiła tego wcześniej? Chyba z głupoty.
Chwilę przed wyjściem, usłyszała dzwonek do drzwi. Miała nadzieję, że to James, że w końcu mu wygarnie to, co nim myśli. Nawet ułożyła sobie mowę. Jednak ku jej zaskoczeniu i zawodu w drzwiach stał ktoś inny. Federico.
- Co ty tutaj robisz? - uśmiechnęła się. Chłopak nie odpowiedział ani słowem, tylko odwzajemnił uśmiech i wziął ją za rękę. Nie jak James, ze złością, agresywnie, a delikatnie, spokojnie. Bez słowa wyprowadził ją z domu, by stanąć na środku ulicy. Było dość wcześnie rano, dlatego na ulicach brakowało samochodów, a jedynie światła latarni spadały na nich. Krajobraz wokół był zamazany, jakby wszystko spowijała mgła. Francesca zdziwiona rozejrzała się dokoła, ale Federico złapał ją za brodę zmuszając, by spojrzała prosto w jego oczy. Były piękne. Ciemne, prawie czarne. Ciągle czaiły się w nich te magiczne ogniki, których ludzie tak zażarcie wypatrują, ale u niego były one inne. Żyły. Tańczyły w jego tęczówkach niczym iskry ognia, a patrzenie na nie dawało przyjemne uczucie ciepła. Federico nachylił się i przyłożył swoje wargi w kącik jej ust, powodując tym fale dreszczy, które przebiegły po plecach dziewczyny. Zarumieniła się i poczuła świst powietrza na swojej skórze, jakby chłopak coś mówił. Jednak jego głos był przytłumiony, niewyraźny. Powoli jego wargi zaczynał się przesuwać po jej twarzy i wreszcie delikatnie musnęły jej własne. Od razu zmiękły jej kolana, jakby jej ciało było z czekolady i nagle zaczynała się ona roztapiać. Nim jednak zdołała odwzajemnić pocałunek usłyszała piskliwy dźwięk tuż nad swoim uchem. Wzdrygnęła się i obudziła zaplątana w kołdrę. Podniosła przestraszona głowę i jednym ruchem wyłączyła budzik. Nie zdołała jednak powstrzymać łez, które poleciały po jej policzkach. To był najpiękniejszy sen, jaki miał od wielu tygodni. Jednak wróciła do rzeczywistości, w której jest tylko ból.

Kaczki ♥ 

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział.
    Brak mi słów.
    Piękny pełen emocji. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Doczekałam się kolejnego rozdziału :3
    Przepraszam, ale napiszę tylko że... WOW *.*
    To jest tak genialnie napisane, że po prostu... Nie wiem :C
    Wybaczcie... Nie wiem co mogę napisać :'C
    Mogę tylko życzyć weny i czekać na kolejny rozdział ;)
    Buziaki - Nat<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog! :)
    I rozdział również genialny!
    Czekam na więcej i będę tu zaglądać znacznie częściej ;*

    OdpowiedzUsuń