niedziela, 10 sierpnia 2014

Chapter four ~





Czy można całymi dniami śnić na jawie? Czy można ciągle miewać koszmary? Czy nie można, choć na chwilę się od nich uwolnić? Czy można pamiętać wszystkie złe chwilę, które przeżyliśmy? Czy można nieustannie cierpieć?
Można.
Ciągnął ją za rękę, powodując przy tym, że co chwila skrzywiała się z bólu, jednak nic nie mówiła. Najchętniej by została w domu, szczególnie z powodu już później pory, ale James nie znosił sprzeciwu. Przez sprawę z Federico kompletnie zapomniała o przyjęciu urodzinowym przyjaciela chłopaka. Dopiero widok James'a opierającego się o framugę drzwi wejściowych jej mieszkania ją ocucił. Nawet nie zauważył smutku na jej twarzy, który bardzo dobrze było widać. Po prostu wziął ją za rękę i powędrował na miejsce planowanego przyjęcia. Nie zwracała już uwagi na ból, który jej wyrządzał. Zwyczajnie zamknęła oczy i na ślepo pozwoliła gdzieś się zaciągnąć. Wyszła ze swojego ciała i istniała teraz tylko duszą, swoimi myślami. Kompletnie się wyłączyła, na chwilę uciekła gdzieś daleko. Jednak po pięciu minutach ucieczki nastał moment, by powróciła do rzeczywistości.

niedziela, 20 lipca 2014

Chapter three ~




Francesca wstała o świcie, gdy tylko promiennie słoneczne postanowiły wtargnąć do jej pokoju. Trzy razy w tygodniu przed pracą uprawiała jogging. Bieganie pomagało jej się w pewien sposób odprężyć, ale również i odetchnąć, czego nie potrafiła zrobić w ciągu dnia. 
Nie zajmowała sobie myśli problemami, wkładała słuchawki na uszy i biegła przed siebie pięć kilometrów, a następnie wracała. Nic się w tym czasie nie liczyło, wszystko co ją dręczyło odchodziło w dal przez te czterdzieści minut, ile zazwyczaj zajmowała jej cała trasa, licząc przy tym postoje na światłach. 

piątek, 4 lipca 2014

Chapter two ~





Nie chciała by ją dotykał, ale bała się wyrwać z jego uścisku. Nie chciała patrzeć w jego oczy, czuć jego zapachu. Wiedziała, że gdy tylko się sprzeciwi znowu ją uderzy, a nie zamierzała wracać tego samego dnia do szpitala. Strach wziął nad nią siłę, a była za słaba, by go odepchnąć.
James przyszedł do Francesci po pracy i oświadczył, że wieczorem zabiera ją na ogniska pod starą fabryką, na obrzeżach Londynu. To tam zazwyczaj spędzał czas z swoimi "przyjaciółmi". Teraz obejmował ją jakby była jego największym skarbem. Zawsze chciała się tak czuć, jednak przy nim nie było to możliwe. Chociaż bardzo pragnęła wreszcie móc go pokochać tak jak dawniej, odsunąć od siebie wszelkie złe myśli z nim związane, usunąć wszelkie siniaki, które on spowodował, nie umiała. Nie można wymazać wszystkich złych wspomnień, bo one są częścią naszego życia. Próbując je zniszczyć, niszczymy też siebie. 

czwartek, 19 czerwca 2014

Chapter one ~




Siedziała w kącie, otulona grubym wełnianym szalikiem. Czekała na swoją kolejkę. Dobrze znała to miejsce, była tu częściej niż w rodzinnym domu. Przyzwyczaiła się do personelu, do leków, do zapachów, do widoku krwi, do ran, do bólu. Trochę to smutne, pomyślała.
Była sobota, czwarta rano, to normalne że o tej porze są kolejki na ostrym dyżurze, a zwłaszcza że leciał mecz. Pewnie doszło znowu do jakiejś sprzeczki w barze. Nawet nie miała siły żeby o tym myśleć. Założyła słuchawki na uszy i przymknęła oczy. Głowa pulsowała jej co raz bardziej. Mimo to nie ściszała głosu z mp3. Muzyka była jedyną rzeczą na całym świecie która pozwalała jej się całkowicie odprężyć. Kiedy miała dziesięć lat, chciała zostać zawodowym muzykiem, ale po śmierci jej rodziców, marzenie trysnęło.

sobota, 31 maja 2014

Prologue



Wiatr, przesycony drobinkami deszczu muskał jej zaróżowione policzki. Była przyzwyczajona do takiego stanu rzeczy, gdyż w Londynie to normalność, ale tym razem wywołało to u niej nieprzyjemne mrowienie w okolicach łuku brwiowego. Zacisnęła powieki starając zdusić w sobie ból i chęć zaklęcia pod nosem. Zamiast tego przebiegła na drugą stronę ulicy, by znaleźć się przy wejściu do szpitala. Gdy tylko przekroczyła próg budynku uderzyła w nią bardzo dobrze znana woń środków dezynfecyjnych i higienicznych. Nienawidziła tego miejsca. Zawsze kojarzyło jej się z upiornym stanem rzeczy, z którym musi się nieustannie zmagać. 
Z natury była cichą dziewczyną, niczym nie wyróżniającą się z tłumu. Ciemne włosy, ciemne oczy, biała cera. Pochodziła z Włoch i płynie mówiła w ojczystym języku, ale zarówno po angielsku, jak i po hiszpańsku. Pracowała w małej kawiarence na Kingsway'a, co stanowiło jej jedyne źródło dochodów. Nie miała za wiele, ale też dużo nie potrzebowała. 
Wyróżniał ją tylko fakt, że posiadała chłopaka - James'a - który należał to jednego z londyńskich gangów. Kradł, palił, bił. I to właśnie on ją uderzył przez co powstała jej rzeczona rana na łuku brwiowym. Była od niego uzależniona, tak jakby przywiązana. Nie umiała niczego mu zabronić, postawić się. Zbyt słaba, bezbronna, by od niego odejść i skończyć swój koszmar, który ciągnął się w jej życiu od jakiegoś czasu. 
Recepcjonista uśmiechnęła się na jej widok, gdyż doskonale ją znała i dość często widziała w takim stanie. Brunetka odwzajemniła gest opierając się o blat. 
Człowiek jest słaby, bezradny. Gdy nadchodzą problemy opuszcza go każda cząstka szczęścia. Zostaje pusty, wypełniony tylko smutkiem i szarością. Jest nikim i już nie ma sił na dalsze życie. I właśnie w takim stanie znajdywała się Francesca.