piątek, 4 lipca 2014

Chapter two ~





Nie chciała by ją dotykał, ale bała się wyrwać z jego uścisku. Nie chciała patrzeć w jego oczy, czuć jego zapachu. Wiedziała, że gdy tylko się sprzeciwi znowu ją uderzy, a nie zamierzała wracać tego samego dnia do szpitala. Strach wziął nad nią siłę, a była za słaba, by go odepchnąć.
James przyszedł do Francesci po pracy i oświadczył, że wieczorem zabiera ją na ogniska pod starą fabryką, na obrzeżach Londynu. To tam zazwyczaj spędzał czas z swoimi "przyjaciółmi". Teraz obejmował ją jakby była jego największym skarbem. Zawsze chciała się tak czuć, jednak przy nim nie było to możliwe. Chociaż bardzo pragnęła wreszcie móc go pokochać tak jak dawniej, odsunąć od siebie wszelkie złe myśli z nim związane, usunąć wszelkie siniaki, które on spowodował, nie umiała. Nie można wymazać wszystkich złych wspomnień, bo one są częścią naszego życia. Próbując je zniszczyć, niszczymy też siebie. 

Gdy dotarli na miejsce słońce już dawno schowało się za linią horyzontu. Wiatr targał nimi ze wszystkich stron niosąc ze sobą chłód i wilgoć. Francesca jeszcze szczelnie otuliła się szalikiem i mimo woli wtuliła w ramię James'a. On jakby wcale jej nie było, nie zwrócił na to uwagi. Ognisko już się paliło, ale wokół niego nie znajdował się nikt. Brunetka lekko się zdziwiła, ale i tak usiadła na jednym z pieńku ułożonych obok ognia. James bez śladu wyjaśnienia oddalił się, na co Francesca tylko podniosła lekko brwi. 
Siedziała przez chwilę w ciszy, zastanawiając się czy James zauważy jej nieobecność po alkoholu, który na pewno zaraz skombinuje, aż ktoś nagle złapał ją mocno za ramiona. Wieczór rozjaśnił jej krzyk. Gwałtownie wstała przez co uderzyła głową w swojego napastnika. Cicho syknął w bólu i nim Francesca postawiła pierwszy krok ucieczki runął na nią. Upadli na ziemię mamrocząc pod nosem. 
- Jezu, co to za laska, która nawet nie zna się na żartach? - usłyszała głos tuż przy swoim uchu. Przewróciła się na plecy, zwalając przy okazji z siebie chłopaka, który zaklną pod nosem, gdy tylko uderzył w ziemie. Przekrzywiła głowę w jego stronę i gwałtownie poderwała się z ziemi. 
- To ty! - krzyknęła oskarżycielsko i odwróciła się, by odejść, ale właśnie obok niej zjawił się James, który od razu ją objął. Wyczuła od niego alkohol, co oznaczało, że już zdążył coś wypić. 
- Widzę, że już poznałaś mojego przyjaciela. Oto Federico - machnął ręką w jego stronę. - Bawcie się dobrze - bąknął i odszedł w stronę "przyjaciół", którzy nagromadzili się przy stole obok ogniska.
- No proszę, proszę. Kto by pomyślał, że możesz być dziewczyną James'a. - Uśmiechnął się krzywo i wytarł piasek ze swoich spodni.
Dziewczyna odwróciła wzrok. Choć i to nie pomogło. Nadal czuła przenikliwe spojrzenie chłopaka. 
- Na co się tak gapisz?! - wydukała z siebie po stracie cierpliwości. 
- Na ciebie, nie mogę? 
- Hm, jakby ci to powiedzieć, żeby nie uradzić twojego ego? Nie, nie możesz - próbowała powiedzieć stanowczo, surowo, ale nigdy to jej się nie udawało.  
- Okay, przepraszam, wyluzowała byś trochę - wymamrotał i poszedł do reszty towarzystwa, zostawiając dziewczynę samą. 
Zamknęła mocno oczy. Ból znowu ogarnął jej głowę. Rana nadal pulsowała. Czasami zadawała sobie pytanie, co było by po jej śmierci. Czy ktoś by zauważył? Czy ktoś by się przejął? Czy ktoś by tęsknił? Tak, odpowiedź była jasna. Nie. Nikt. Nigdy. Była skazana na samotność. Wiedziała, że jeszcze przez długi czas nie zazna szczęścia, nie dopóki zostanie z chłopakiem, który ją bije. 


***


- Fran! Fran! Chodź do nas, zabaw się - usłyszała krzyki pijanych nastolatków. Nie miała zamiaru przyłączyć się do nich. Nie chciała ich dotykać, czuć ich nieprzyjemnego zapachu. Po chwili obserwowania zobaczyła James'a, który siedział na jednym z pieńków przy ognisku popijając co chwila z butelki piwa, którą trzymał w rękach. Trochę ją zdziwił fakt, że siedzi sam, ale po chwili zignorowała to i ruszyła w jego stronę. 
- James, chcę już wracać - powiedziała stanowczo, co odrobinę ją samą zaskoczyło.
- Nie - odpowiedział chłopak od razu, wcale na nią nie patrząc. 
- Ale ... - wyszeptała w geście sprzeciwu, ale James nie wytrzymał i złapał ją boleśnie za ramię. 
- To idź! Nie będziesz tu całej nocy marudziła tu pod nosem! - szarpnął jej ręką tak, że upadła na ziemię. Syknęła cicho z bólu, gdy poczuła ból w łokciach. James tymczasem wstał i oddalił się z powrotem do przyjaciół. Nikt nie zwrócił uwagi na to jak ją potraktował. Podniosła się z ziemi, poprawiła torbę przewieszoną na ramieniu i ignorując łzy, które gwałtownie wtargnęły do jej oczy, oddaliła się pospiesznie z tego miejsca. 
Choć była już późna noc zauważyła, że jeszcze dość dużo ludzi spaceruje po ulicach. Nikt nie zareagował choć wyraźnie widzieli przechodzącą obok nich zapłakaną dziewczynę. Właśnie w takich chwilach nienawidziła Londynu. Gdy dotarła na ulicę prowadzącą do jej domu panowała wokół niej kompletna cisza. Nawet latarnie nie dostarczały takiego samego blasku jak zwykle. Choć to może dlatego, że widziała drogę lekko zamgloną przez łzy, które nadal nie chciały jej opuścić. Ciągle zadawała sobie pytanie "dlaczego niszczy sobie życie"? Wiedziała, że bez James'a je życie odzyskało by utracone barwy, swój prawdziwy sens. Jednak czy można cokolwiek zrobić wiedząc, że strach i tak jest od niej silniejszy? Wiedząc, że to on nami ciągle steruje, wskazuje drogę, która zawsze prowadzi do problemów. 
Gwałtownie się odwróciła, gdy usłyszała za sobą głośne kroki. Najpierw zobaczyła cień, który zaczął nabierać kształtów. Po chwili stanął przed nią zasapany Federico. 
- No weź - wyrzucił ręce z żalem do góry. - Wołam Cię już od dwóch poprzednich ulic - oparł się dłońmi o kolana próbując złapać oddech. 
- Dlaczego za mną idziesz? - spytała ruszając w dalszą drogę. 
- Widziałem jak odchodzisz zapłakana - wyciągnął chusteczkę w kieszeni spodni i jej podał. Podziękowała mu lekkim uśmiechem i spuściła głowę, by nie móc patrzeć mu w oczy. Przez chwilę szli w ciszy. Francesca starała się nie zwracać na niego uwagi, ale przychodziło to jej z trudem. W jej głowie szalało stado myśli, ale ciągle jedna wysuwała się na pierwszy plan: dlaczego się nad nią zlitował?
- Co robisz z James'em? - wypalił nagle Federico, aż odważyła się i na niego spojrzała. Wyglądał normalnie, tak jak zawsze, choć za wiele razy go nie widziała, jednak coś w jego oczach mówiło jej, że coś jest nie tak. 
- Nie rozumiem - wyznała. - Jesteśmy razem. 
- Tak, ale go nie kochasz - stwierdził pewnym głosem. 
- Niby skąd to wiesz? - spytała cicho ponownie spuszczając głowę. 
- Nie patrzysz na niego jakby był dla Ciebie najważniejszy na świecie, jakby istniał tylko on - wyjaśnił spokojnie. 
Francesca nagle zdała sobie sprawę, że znajdują się już obok jej domu. Zatrzymała się gwałtownie. 
- Nic o nas wiesz - powiedziała gniewnym tonem. Odwróciła się i weszła na pierwszy schodek, ale poczuła silny uścisk na ramieniu, który nakazał jej spojrzeć na Federico. Stojąc w tym miejscu byli niemal tego samego wzrostu. 
- Wiem wystarczająco wiele albo widzę wystarczająco wiele, by zauważyć, że z nim cierpisz - rzekł patrząc prosto w jej oczy.
Po raz pierwszy w życiu poczuła, że przez te jedną sekundę cały świat nagle zniknął. Zniknęła ciemność nocy, zniknęło słabe światło rzucane przez latarnie, która stała kilka kroków od nich. Były tylko te dwa promyki, które wpatrywały się w nią, jakby chcąc jej coś tym przekazać. Jednak Francesca przywróciła to wszystko spuszczając wzrok. 
- Takie jest życie - wyszeptała po prostu, delikatnie wyrwała rękę z jego uścisku i wbiegła po schodach do domu. Federico jeszcze chwilę stał w tym samym miejscu, choć już dawno zniknęła w drzwiach mieszkania. W końcu powtórzył gest szatynki i odszedł. 


****
Przepraszamy Was strasznie za to, że rozdziału długo nie było, ale miałyśmy chwilowy zastój weny. Jednak teraz już wszystko wróciło do normy. 
Nadal jeszcze pracujemy nad wyglądem, ale za kilka dni wszystko powinno, być już w całości gotowe. 
Całujemy :* 

Kaczki ♥

4 komentarze:

  1. Dziewczyny,

    Rozdział jest wspaniały ♥
    Fran *-* James *.* Fede *___*
    Ojej :D Już teraz zaczynam wyczekiwać kolejnego rozdziału :)
    Po prostu nie mogę się doczekać Trójeczki ^^
    Życzę weny ;)

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  2. Kaczki moje kochane ♥

    Jestem zła ;x Jakiś James? Myślałam, że Diego, no? ;_; Diego jest taaki zły przecież! ;-; No ale dobra, Federcesca, wiedziałam xD I jestem z siebie dumna, bo ogarnęłam kto gdzie pisał xD Luńka, mniej 'okay', okay? xDD
    Eh, a ja nie mam dzisiaj weny na komentarze wiecie? W ogóle. A i Oluś miałaś coś usunąć, pamiętasz? To usuń, okay? ;_:
    Eh, no co świetnie napisane, ja o błędach gadać nie będę bo od tego nie jestem, więc to tyle. Weny <33

    ~ Wasza Maja ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju *o*
    Jakie cudo!
    Dopiero dziś odkryłam waszego bloga, ale już wiem że będę tutaj bardzo często.
    Rozdział wspaniały ^_^
    Nie mogę się już doczekać next!
    Życzę weny <3

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Na swoim blogu nominowałam Was do nagrody Libster Award. Więcej informacji oczywiście u mnie - http://wanna-hear-your-heart.blogspot.com/.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :3

    OdpowiedzUsuń